Pięć pytań do: Bartka Koszeli
W związku ze startem sezonu postanowiliśmy rozpocząć nowy cykl „Pięć pytań do”. Po każdym z meczów na nasze pytania będzie odpowiadał któryś z zawodników, bądź trener. Na pierwszy ogień idzie kapitan zespołu – Bartosz Koszela.
Wygraliście w Rybniku dość sporą różnicą punktów, choć mecz nie do końca przebiegał po Waszej myśli. Czym zaskoczyli Was koszykarze gospodarzy?
Bartek Koszela: Tak po prawdzie – trudno mówić o zaskoczeniu, gdyż byliśmy przygotowani na najgroźniejszą broń Rybniczan – rzut z dystansu. Gospodarzom udało się wykorzystać nasze nieporozumienia w obronie kosztem celnych rzutów za 3 punkty, a to wprowadziło do naszej gry nerwowość i dekoncentrację. Moim zdaniem na drugą połowę spotkania wyszliśmy wszyscy razem odważnie, z kolei odwaga zbudowała siłę, efekt – odskoczyliśmy rywalowi na 16 punktów i wygraliśmy ten mecz.
Nie uważasz, że słabo wchodzimy w mecze? W ostatnich trzech spotkaniach rywale szybko nam odskoczyli…
BK: Skład drużyny zmienił się od ubiegłego sezonu, kwestia zgrania się. Poza boiskiem rozumiemy się doskonale, atmosfera w drużynie napawa optymizmem. W meczu przychodzi po prostu moment przestoju, na który musimy zwrócić szczególną uwagę i nie ulegać niepotrzebnej dekoncentracji.
Gdy spoglądasz po szatni – co Twoim zdaniem będzie siłą naszego zespołu w tym sezonie?
BK: Bez wątpienia atmosfera, którą szczególnie budują Adam Cichoń, Łukasz Nowak oraz Adam Richter (śmiech). Każdy z chłopaków ma niesamowity dystans do własnej osoby, co byś nie powiedział będzie obrócone w żart – słynna piłeczka „ping-pongowa” lata po szatni jak złamana i tego musimy się trzymać przez cały sezon.
Jako kapitan – jak oceniasz okres przygotowawczy? Zrobiliście co do Was należało, czy pozostaje jednak niesmak po porażce w Gnieźnie?
BK: Turniej w Gnieźnie muszę przyznać miał charakter integracyjny – zwycięski mecz z Obrą Kościan (odrobienie 15~ punktowej straty i wyjście na 15+) to zdecydowany dowód na to, jaki potencjał drzemie w drużynie i na ile naprawdę nas stać. Prawdziwa gra dopiero się zaczyna – do pełni sił wraca Adam Cichoń, niedawno dołączył Krzysiek Chmielarz oraz Łukasz Nowak. Sądzę, że każdy w ekipie jest gotowy wejść na parkiet i oddać serce za kolegę, a to najważniejsze – jednolity kolektyw, pospolity „Dom na skale”.
Nasz najbliższy rywal z Gliwic przyjedzie do nas podrażniony minimalną porażką, a takiego rywala nie wolno lekceważyć. Poza tym, gramy pierwszy mecz w tym sezonie u siebie.
BK: Zwykle tak jest – mecze na początku sezonu weryfikują dalsze pozycje drużyn w tabeli, a co za tym idzie każdy walczy o zwycięstwo. Spodziewamy się mocnej walki z AZSem Gliwice – jestem pewien, że będzie to widowiskowe spotkanie. Będzie to nasz pierwszy mecz przed własną publicznością w tym sezonie i oczywiście będziemy chcieli pokazać się z jak najlepszej strony. Jak mówi stare powiedzenie – Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach – to klęska. Pierwsze zwycięstwo za nami, dlatego też nie lekceważymy przeciwnika. Na pewno damy z siebie 200%.
Najbliższe spotkanie rozegramy już w najbliższą niedzielę, kiedy to we własnej hali podejmiemy KŚ AZS Politechniki Gliwickiej. Wszystkich kibiców serdecznie zapraszamy na mecz przy ul. Prószkowskiej. Start 17:00.